Reklama

2025-04-20 17:00:00

Rozmowa TP

Radio z miłości do Oli

Piotr Sambor, aktor Teatru Witkacego, dziennikarz - jeden z nielicznych pionierów lokalnej radiofonii w Polsce. Przez ponad trzy dekady tworzył i prowadził Radio Alex w Zakopanem. O pionierskich początkach, chwilach triumfu, latach transformacji i osobistych wzlotach i upadkach rozmawia z Jurkiem Jureckim. W tle rozmowy Zakopane, Teatr Witkacego, Papież i kobieta, którą kochał.

- Piotrze, kiedy pojawił się pomysł, żeby stworzyć radio?

- Przy praniu pieluch tetrowych. Pieluchy tetrowe i pralka - Frania. Potem rodzice zasponsorowali wirówkę - do dziś działa, tylko nie ma czego wirować. Gotowanie było na kuchence jednopalnikowej, gar z 30 pieluchami. A prasowanie po powrocie z teatru - na Siwarne, w Kościelisku.

- Byłeś zmotoryzowany?

- Tak, miałem Jawę (350). Przydawała się. Zimą też jeździłem, jak trzeba było. Raz, w niedzielę, w maju, miałem dyżur w kasie teatru. Rano wstaję - zasypane. Na Siwarnem nie było asfaltowej drogi. Zgubiłem gumiaka, ale musiałem dojechać. Nie zatrzymałem się. Jak wracałem - już go nie było.

- Wróćmy do tego pomysłu - przy tych pieluchach - pomysł: radio. I co dalej?

- To nie jest tak, że to był pomysł - to było marzenie. W teatrze robiliśmy sobie prezenty na ważne wydarzenia, np. na urodziny - fragmenty spektakli, sprowadzony film. Andrzej Jesionek kiedyś sprowadził "Rejs". I wtedy, gdy moja świętej pamięci Małżonka obdarowała nas synem, zastanawiałem się, jak jej się odwdzięczyć za ten cud - za życie. Kwiaty, auto, prezent? Nie. I przypomniał mi się film "Znikający Punkt".

- Przy praniu we Frani.

- Tak. Pamiętasz Kowalskiego, co jechał przez Amerykę? Tam była sekwencja z niewidomym czarnoskórym, który prowadził stację radiową z technikiem. Pomagali temu Kowalskiemu. Ale przyszli jacyś z bejsbolami i zniszczyli im studio. I powiedziałem: „Radio, radio…”. Wrzuciłem pieluchy, poleciałem szybko, żeby nie zapomnieć do Maćka Bielawskiego. Mówię: „Maciek, radio, zrobimy radio!” A Maciek wtedy zajmował się oświetleniem w teatrze. Odnalazł go Piotrek Dąbrowski. Maciek pracował w Wałbrzychu, w kopalni, na poziomie 600, ale znali się ze stada ogierów w Książnie, bo ojciec Maćka Bielawskiego pracował właśnie tam, w tej stadninie. Ojciec Piotrka Dąbrowskiego był z kolei dyrektorem tego stada. Stadnina, a właściwie stado, bo jak są klacze, to mówimy o stadninie, a to było stado - chyba zresztą dalej funkcjonuje, choć nie jestem pewien. No i jakoś tak się złożyło, że nie mieliśmy u siebie nikogo, kto by się dobrze znał na sprawach technicznych, na prądzie, kablach, mikserach. A Maciek był sprytny w tych sprawach - jacki, miksery, okablowanie - to wszystko było dla niego oczywiste. Na początku to nam w zupełności wystarczało. Przyjechał więc do nas i został.

- To już był rok 1990?

- Tak. Pojechałem do dyrektora Proskurnickiego. Była wtedy taka instytucja - Zakład Radiokomunikacji i Teletransmisji - wydzielona firma z dawnej Poczty Polskiej Telegraf i Telefon, która zarządzała wszystkimi stacjami nadawczymi w kraju: Chorągwica, Prehyba, Święty Krzyż pod Kielcami, Gubałówka. No i właśnie - to się jakoś połączyło, że syn kierownika ośrodka nadawczego wypożyczał motocykl do spektaklu w teatrze. To był spektakl, w którym śpiewała Marta Szmigielska do muzyki Jurka Chruścińskiego (If I). On miał wtedy niesamowity zestaw staroci - między innymi samochód, którym jeździł po Zakopanem jakiś gauleiter (gałlajter) w czasie wojny. Nie wnikałem, skąd on to miał, ale motocyklem wspomagaliśmy spektakl - chociaż z tym motocyklem były problemy, bo czasem nie chciał odpalić i trzeba było go pchać. Był ciężki, chyba jakiś przedwojenny AWO.

- I na tej Gubałówce?

- Wtedy okazało się, że jego ojcem był kierownik ośrodka na Gubałówce - pan Cyrwus. Radiowo-telewizyjny Ośrodek Nadawczy. Pokazał mi, jak to wygląda: „Tu wystarczy przełączyć, tu mikser, tu mikrofon - i gramy”. Proste.

- I już to ogarniałeś?

- Pojechałem do Krakowa, czekałem w sekretariacie na przyjęcie przez dyrektora Zakładu Radiokomunikacji i Teletransmisji przy ul. Królewskiej. Teraz to już nie istnieje - wszystko zostało przekształcone w EmiTel, a potem sprzedane. Część trafiła do France Telecom, część do jakiegoś funduszu inwestycyjnego. Wszystko, co było strategiczne, poszło w prywatne ręce. Niewiarygodne. W sekretariacie, gdy powiedziałem, że jestem z Zakopanego, z teatru Witkacego, akurat dyrektor wychodził do toalety. „Witkacy? Proszę wejść”. Okazało się, że to był pierwszy wywiad, jaki zrobiłem. Dyrektor Proskurnicki był synem leśniczego z Jezior na Polesiu, gdzie Stanisław Ignacy Witkiewicz zakończył swoje życie. W leśniczówce, w sadzie. Myślisz, że to przypadek? Dla mnie to był znak: „To się musi udać.”

- Ależ to historia.

- Rozmawialiśmy - mówi, że zgoda z jego strony jest możliwa, ale potrzebna jest jeszcze zgoda z Radia Kraków, które kończyło program o północy. Nadajnik był wolny - można było nadawać nocą. Poszedłem więc do rozgłośni regionalnej Radia Kraków.

- I co ci powiedzieli w Radiu Kraków? Przyjęli cię z otwartymi rękami?

- Akurat częstym gościem w teatrze była pani redaktor (Elżbieta Konieczna), szefowa „Solidarności” w radiu. Ona wprowadziła mnie w temat. Rozmawiałem z redaktorem Guzowskim, chyba z redaktorem Nartowskim - on był zastępcą redaktora naczelnego, którego imienia nie pamiętam. Oni do mnie tak: „Dobrze, proszę przygotować audycję godzinną. Zrobimy kolaudację”. I wtedy usłyszałem: „Jeśli ktoś chce mówić do mikrofonu, musi mieć kartę mikrofonową”. Dla mnie to był szok.

- Wyobrażam sobie ciebie w tej sytuacji.

-  Bo ja nie chciałem robić programu według sztywnych zasad. Chciałem radio - siadasz do mikrofonu i mówisz: „Proszę bardzo”. A tu, żeby nagrać audycję, potrzebny był stół montażowy, czyli nagrać coś na jednej taśmie i montować na drugą. My niczego takiego nie mieliśmy. Żadnego studia. Najbliższe było w Krakowie. W międzyczasie przyjeżdżał do Zakopanego Andrzej Drawicz, pierwszy prezes Komitetu ds. Radia i Telewizji (Radiokomitet) po przemianach ustrojowych. I jakoś tak się poskładało, że miałem wszystkie podpisy, wszystkie zgody: od naczelnika miasta, wtedy jeszcze Maciej Krokowski był naczelnikiem, bo samorządy powstały dopiero na wiosnę - podpisy, zgody - od policji, straży pożarnej. Wszyscy byli „za”. Ale wszyscy mówili: „Zrób to sam. Pomożemy, ale zrób to sam”.

- Adam Słodowy style.

- Pojechałem znów do Krakowa, do redakcji. I tam dowiedziałem się, że nie chcą, żebym był częścią Radia Kraków. Oni nie mieli koncepcji co ze mną zrobić. Nie chcieli robić lokalnego oddziału, nie było nawet pomysłu, żeby wykorzystać mnie jako korespondenta. Ryszard Sikora, świętej pamięci - on był wtedy korespondentem z Zakopanego. Przyszedłem do sekretariatu - atmosfera była gorączkowa. Chciałem uzyskać zgodę od prezesa, żeby z nią pójść do Proskurnickiego i formalnie załatwić wszystko. I nagle - telefon dzwoni. Sekretarka mówi: „Prezes Drawicz dzwoni”. Prezes podpisuje, odbiera telefon - i ja wychodzę z podpisanym dokumentem.

- I tak się to wszystko zaczęło.

- Płaciłem duże pieniądze - dziś nie pamiętam dokładnie, musiałbym zajrzeć do rachunków z 1990 roku - ale wszystko szło przez ZRiT (Zakład Radiokomunikacji i Teletransmisji), za dostęp do nadajnika.

- Pierwsze studio było na górze. Pamiętasz ten pierwszy program? Wszyscy na niego czekali.

- Rozchodziło się to pocztą pantoflową. Emisja była od północy do pierwszej w nocy. A audycję zaczynał hymn.

- Hymn? Jak w radiu państwowym?

- Tak, bo program Polskiego Radia kończył się hymnem. Zaraz po hymnie następowało coś, co dziś trudno sobie wyobrazić - technicy wyjmowali kabelek z retransmisji, bo program "szedł" z Krakowa. Nie było wtedy radiolinii czy łączy internetowych. Była retransmisja, którą po prostu fizycznie rozłączano. Wyjmowano kabel z nadajnika retransmisyjnego i przełączano się - dosłownie. Nadajemy - ale skąd? Ze „studia”, które w rzeczywistości było pomieszczeniem socjalnym. Mówiliśmy, że nadawaliśmy z kuchni, bo rzeczywiście to było miejsce, gdzie wcześniej jedzono posiłki. Tam mieliśmy metalową szafkę z naszym sprzętem. Z Maćkiem wyjeżdżaliśmy ostatnią kolejką na Gubałówkę - bodaj o 21:15. Przygotowania trwały chwilę, bo zanim doszliśmy do stacji, robiła się prawie dziesiąta.

- No i trzeba było zebrać trochę informacji?

-  Zaczynało się od obdzwonienia różnych miejsc, m.in. szpitali - pytaliśmy, ile dzieci się urodziło. Komórek wtedy nie było, wszystko odbywało się analogowo.

- Pamiętasz swój pierwszy program?

- Pierwszy program poszedł na antenę 10 marca 1990 roku, tuż po północy. Wyjechaliśmy 9 marca, ale emisja była już 10. Na początku programy były nadzorowane - z Krakowa przyjechało dwóch panów: Antoni Krupa, redaktor muzyczny z Radia Kraków, i Marian Kukuła od spraw technicznych. Marian potem trafił do telewizji. Nie byli tam jako nadzorcy, raczej jako pomoc. Przywiozłem ich, żeby zobaczyli, jak to wygląda. Po drugim programie z Gubałówki schodziliśmy na tyłkach - nie było jak zjechać. Trasa nie była jeszcze zagrodzona, więc czasem dało się zjechać po prostu wzdłuż stoku. Bywało jak w filmie „Nie lubię poniedziałku” - kilka razy zdarzyło się, że na dole czekał na nas radiowóz. Milicyjny jeszcze, bo to były początki przemian. Zgarniali nas i podwozili.

- Poważnie? Tak was polubili? Czy chcieli mieć dobrą prasę u was?

- Może też.

- Jak wyglądał wtedy program?

- Mówiliśmy o tym, co lokalne. Co wieczór, ile dzieci urodziło się w nowotarskim szpitalu, składaliśmy gratulacje, pozdrowienia. Nie podawaliśmy nazwisk - mówiliśmy np.: „Pani Kasi i panu Rafałowi z Bustryku urodziła się córeczka". Wtedy ludzie się z tego cieszyli. Naród nie umiera!

- Zdarzały się jakieś trudniejsze sytuacje? Techniczne, organizacyjne?

- Bywały też śmieszne sytuacje. Wtedy jeszcze na Gubałówce stał stary maszt - był jednocześnie anteną średniofalową. Wiosną nas stamtąd pogonili, bo chodziło o promieniowanie. Nie byliśmy pracownikami, tylko przyjezdnymi. Maszt to była antena do dwukilowatowego nadajnika średniofalowego, cały maszt był anteną półfalową - i to mocno biło. Pracownicy dostawali podobno litr mleka dziennie, bo taka była norma ochronna. Zjeżdżając w dół - śmialiśmy się, że świecimy.

- Z Gubałówki zjechaliście na dobre, bo znaleźliście nowe miejsce na studio?

- Prezesem oddziału tatrzańskiego został wtedy Andrzej Gąsienica-Makowski i udało się się przenieść się do Białej Izby Związku Podhalan.

- Nadal jest 1990 rok, niedługo po rozpoczęciu nadawania.

- Z Białej Izby przeciągnęliśmy kabel do budynku Poczty po drugiej stronie Krupówek - żeby mieć sygnał nośny z miksera. To była prowizorka, ale działała. I działało radio. Na Gubałówkę było już wtedy łącze radiowe - ziemne - także infrastruktura była całkiem porządna, jak na tamte czasy. Bywały problemy techniczne. Siało niesamowicie. A wtedy CB radio było bardzo popularne. Taksówkarze, którzy mieli tam swój postój, włączali dopalacze - po 50 watów - i było ich słychać nawet u nas, w radiu. Nasze „studio” mieściło się wtedy nad wejściem do banku - tam mieliśmy balkon, a na nim stół z mikserem i mikrofonami. Czasami trzeba było na ten balkon wybiec i krzyknąć do taksówkarzy: „Panowie! Nadajemy właśnie program radiowy!” No i jakoś to działało.

- A jak wyglądało to rozszerzanie czasu nadawania?

- Kiedy byliśmy już w Białej Izbie, dalej prowadziliśmy programy nocne, ale powiększyliśmy też zakres nadawania. Zorientowałem się, że Radio Kraków emituje swoje audycje jednocześnie na dwóch pasmach - na 73.85 MHz i jako tzw. program czwarty Polskiego Radia. Zadzwoniłem do Nartowskiego - bo Guzowski już nie był prezesem - i pytam: - Wie pan, wy nadajecie podwójnie… czy moglibyśmy wykorzystać ten czas na własne audycje w ciągu dnia? Wtedy miałem trochę wolnego - o 10 zaczynały się próby w teatrze, o 18 trzeba było być gotowym na spektakl, więc między 8 a 10  i 16 a 18 miałem okno czasowe. I okazało się, że nikt specjalnie nie miał nic przeciwko. Dali nam ten czas.

- Ale chyba nie na długo?

- Potem wydarzyła się ta słynna historia z powrotem z emigracji Bronisława Wildsteina, który został prezesem Radia Kraków. Jedną z pierwszych jego decyzji było odebranie nam tej częstotliwości. Kiedy się o tym dowiedzieliśmy, zaczęliśmy szukać alternatywy. Jedynym realnym rozwiązaniem było zdobycie własnej częstotliwości - jakiejś wolnej. I tak się jakoś ułożyło, że udało nam się uzyskać zgodę - początkowo tylko kilkudniową. Pretekstem był przyjazd ówczesnego prezydenta (Lecha Wałęsy) do Zakopanego. No jak to, lokalne radio nie przywita prezydenta? Prezydent ostatecznie nie przyjechał, ale my na tej czasowej zgodzie zostaliśmy - i nikt się tego nie czepiał.

- Słyszę, że chcesz nam lekko przywalić?

- Nikt się nie czepiał, oczywiście poza moimi kolegami dziennikarzami z zaprzyjaźnionych redakcji, którzy zaczęli trochę szukać dziury w całym.

- Nie narzekaj, bo niedługo po tym robiliśmy dla ciebie „Radiowy Tygodnik Podhalański”. To był moment, kiedy pojawiła się konkurencja - radio, gazeta - zaczęło się coś dziać, czego wcześniej nie było.

- W Białej Izbie zapraszaliśmy gości, prowadziliśmy rozmowy, ale też zaczynaliśmy rozbudowywać zespół. Na początku byłem tylko ja i Maciek Bielawski. Później dołączył Maciek Stasiński - pojawił się po 11 audycjach. Znałem go już wcześniej. Jego rodzice prowadzili słynny w całym regionie Zajazd Tatrzański. Jako aktorzy też tam bywaliśmy - było blisko z Siwarnego do Kościeliska. Maciek był jeszcze wtedy licealistą. A miał coś bardzo cennego - płyty kompaktowe. W tamtych czasach to był luksus. Kto miał dziesięć płyt w domu, ten rządził. Większość ludzi korzystała wtedy jeszcze ze szpulowych magnetofonów - kasety dopiero wchodziły jako standard. Kompakty - to był inny świat.

- Skąd brałeś muzykę do programu?

- Kombinowało się jak się dało. Maciek Stasiński czasem przychodził z płytami - miał coś na godzinę programu, ale ogólnie tej muzyki nie było za dużo. Bo też i goście przychodzili, wiadomości było sporo, rozmów, tematów - więcej było wtedy mówienia niż samego grania. Zresztą pamiętam, że w budynku Granitu, była przegrywalnia kaset - nie pamiętam, które to było piętro. Do Marka Giełdy, świętej pamięci, można było przyjść. Stała tam cała wieża Technicsów, kilka zestawów, i za dziesięć złotych można było sobie zamówić kopię: Jacksona, The Police - co kto chciał.

- ZAiKS już czekał za rogiem?

- Oczywiście, już wtedy trzeba było płacić za prawa autorskie. Byliśmy trzecią - nie, przepraszam - czwartą stacją radiową w Polsce, która zawarła umowę z ZAiKS-em. Po RMF-ie, ZET-ce i warszawskiej ESCE, mieliśmy umowę z numerem 4. Taka historia. Płaciło się sporo - 3,5% od przychodu. To były bardzo wysokie stawki.

- Lubiliście wtedy też czytać słuchaczom.

- Jedną z największych barier były właśnie opłaty za prawa autorskie do literatury pięknej. Wtedy ochrona trwała 50 lat, potem zrobili 70. To oznaczało, że praktycznie odpadała cała Młoda Polska. Zostawały tylko klasyki: Mickiewicz, Słowacki, Prus, Orzeszkowa, Reymont, Krasicki, Makuszyński - proszę bardzo. Ale młodsi? Tam już pilnowali ostro. Mieliśmy problemy - pamiętam jedną sprawę z 1993 albo 1994 roku. Na Krupówkach mieliśmy wtedy studio i ktoś z ZAiKS-u usłyszał, że emitujemy "Ptasie radio" Tuwima. Czytała to Marta Szmigielska - pięknie, naprawdę pięknie. Ale problem był. Dla mnie to była nowość, bo ja wtedy nawet nie wiedziałem, że za czytanie tekstu trzeba płacić półtora dolara za minutę. Dziś jest jeszcze drożej. Więc de facto ucięto możliwość popularyzacji współczesnej literatury pięknej. A przecież my na tym nie zarabialiśmy - nie mieliśmy sponsorów.

- "Potop" czytaliście bardzo długo.

- Tak. Pamiętam jak z Piotrkiem Dąbrowskim zrobiliśmy cały "Potop" - szedł w odcinkach. Albo "Pożegnanie jesieni" (Witkacego), które czytał Andrzej Jesionek. Ja to wszystko finansowałem z własnej kieszeni, płacąc kolegom za produkcję. Wtedy już mieliśmy sprzęt - pojawiły się cyfrowe magnetofony DAT, na których można było robić porządną obróbkę materiału.

- W 1994 roku dostaliście koncesję.

- Tak, staliśmy się legalnym radiem z własną częstotliwością. Na początku nadawaliśmy na 72,26 MHz - przez najpiękniejsze cztery lata, aż do września 1994, kiedy jeszcze nie było Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. To były złote czasy. Wszystko wtedy działało - setki firm na Podhalu funkcjonowało, każdy się reklamował: hurtownie, alkohole, papierosy. Skoro coś jest dopuszczone do sprzedaży, można o tym mówić.

- Wtedy przeszliście na 105,20 MHz?

- To już była częstotliwość koncesjonowana, rok 1994. Od tej pory zaczęliśmy nadawać całą dobę. Zanim jednak doszliśmy do tego, przeszliśmy przez kilka miejsc - po Białej Izbie były: Urząd Miasta, Krzeptówki. Tak, tak - byliśmy nawet w pokoju Obrony Cywilnej Urzędu Miasta. Pracowała tam wtedy Helena Gąsienica, późniejsza sekretarka burmistrza. Pracownicy urzędu kończyli o 15, a my przychodziliśmy na nocki i robiliśmy radio - od północy do pierwszej. Z Białej Izby wynieśliśmy się, bo zaczęliśmy przeszkadzać. Bywały takie sytuacje, że prowadzimy audycję, a wchodzi Franciszek Bachleda-Księdzularz - wtedy prezes Związku Podhalan - siada za biurkiem i… urzęduje. A my - goście. No ale dogadaliśmy się z burmistrzem Krokowskim i dostaliśmy pokój w urzędzie. Tam też mieliśmy dostęp do telefonu. Ale znów - było to tylko tymczasowe. Zaczęły się też napięcia. W audycjach pojawiał się m.in. Darek Galica. On był bardzo zaangażowany społecznie - walczył np. o elektryfikację Łosiówek. Wszedł w konflikt z władzami miasta, a w konsekwencji trafił do wojska. Były to takie czasy.

- To, co zrobili z Darkiem, było paskudne i niewybaczalne.

- Ja też dostałem wezwanie - na dywanik do burmistrza. Maciej Krokowski wtedy mówi: - Panie redaktorze, jak pan się będzie krytycznie wypowiadał o władzy, to pana wyślemy na kilkumiesięczne szkolenie wojskowe. Niestety, nie nagrałem tego. Ale do wojska nie poszedłem. Zamiast tego - przenieśliśmy się na Krzeptówki. Nie poszliśmy z urzędem miasta na współpracę - zwialiśmy. Wtedy rektorem Domu Rekolekcyjnego był śp. ksiądz Franciszek Mąkinia. Proboszczem był ksiądz Mirosław Drozdek, ale sprawami operacyjnymi zajmował się ksiądz Franciszek. To właśnie on udostępnił nam miejsce na studio radiowe. Wcześniej mieściło się ono w jednym z budynków, których dziś już nie ma - zostały zburzone, a na ich miejscu jest teraz parking. Mieszkała tam rodzina państwa Mrówców. Były dwa pokoje z kuchnią i zwykłym paleniskiem. Dopiero po roku udało się załatwić z właścicielami dostęp do toalety. Po kilku miesiącach zorganizowaliśmy się na tyle, że mogliśmy się tam na stałe zadomowić. Budynek (w którym zamieszkaliśmy) był przedwojenną restauracją - również już nieistniejącą.

- Ile miałeś wtedy ludzi?

- Zespół wtedy już się rozrósł. Mamy historyczne zdjęcia - było nas około dziesięciu. Między innymi Marek Jackowski - tak, ten Marek. Był też Maciej Pinkwart, którego zatrudniłem na umowie menedżerskiej, nie pracowniczej. To był rok 1993. Wtedy byliśmy już na Krupówkach, w budynku PKL-u (Krupówki 48) - to była nasza piąta siedziba. Trzecie piętro, aż do 2000 roku. W zespole byli też inni - na przykład pan Butkiewicz, tłumacz języka francuskiego, który przygotowywał dla nas serwisy agencji France Presse.

- Czym radio było wtedy dla ciebie?

- Czymś więcej niż tylko projektem medialnym. W 1992 roku, publicznie, podczas nabożeństwa ofiarowałem je Matce Bożej, prosząc o opiekę. Wtedy nie było jeszcze koncesji, ustawy o radiofonii - to było moje wewnętrzne przekonanie, że to miejsce i ten projekt mają sens. Gdy nadeszły lata 90., o lokalizację i częstotliwość na Kasprowym Wierchu ubiegało się RMF i ZET. A jednak to my dostaliśmy ją. Choć technicznie był to jeszcze trudny czas - górne pasmo UKF odbierali tylko taksówkarze w samochodach sprowadzanych z USA. Dopiero w połowie dekady pojawiły się radia domowe z nowymi zakresami. Dramatem dla lokalnych stacji było to, co stało się w 2000 roku - wyłączenie dolnego UKF-u. Byliśmy na to kompletnie nieprzygotowani. To było jak szantaż. W 2001 roku kończyły się koncesje i zaczynał się proces rekoncesji. „Nie przejdziecie na górny UKF - nie dostaniecie rekoncesji”. Trzymaliśmy się do końca. Nawet ścigaliśmy się z RMF-em, kto ostatni wyłączy sygnał. Jednocześnie prosiliśmy słuchaczy: „Kupcie nowe odbiorniki, bo za chwilę nie będzie nas słychać”. Po wymuszonym wyłączeniu straciliśmy 90% słuchaczy. A z nimi - reklamodawców. Koszty zostały. Musiałem wypłacać pensje, opłacać podatki. Pamiętam rok 1996 - na etatach było 16 osób. Nie licząc współpracowników, wolontariuszy, miłośników radia, ludzi ze Związku Podhalan, którzy prowadzili swoje programy.

- Program kończył się wtedy jakąś konkretną piosenką, prawda?

- Tak. Pamiętasz? Program kończył się piosenką: Kiedy góral umiera…

- Zdecydowałeś się sprzedać radio Walterowi Kotabie z Chicago. Milionerowi, właścicielowi słynnej starej polonijnej firmy wysyłkowej Polamer?

- W pewnym momencie zdecydowałem się zaprosić inwestora - nie Kotabę, jak niektórzy mówią, ale Polamer. To ważne. Polamer to była firma z Chicago, znana z innych działań, ale dla mnie liczyły się fakty (prezesem i właścicielem Polameru była Krystyna Rowińska). Od 1996 roku szukaliśmy inwestora, bo wiedzieliśmy, że dalszy rozwój bez kapitału nie będzie możliwy. Zaczynaliśmy przecież od zera - żadnych dotacji, żadnych sponsorów.

- Szukaliście inwestora w Ameryce?

- Szukając inwestora strategicznego, nie zamieściliśmy ogłoszenia w Tygodniku Podhalańskim z hasłem „szukam inwestora”. Ale wszyscy, którzy mogli być potencjalnie zainteresowani i mieli możliwości inwestycyjne, zostali o tym poinformowani. Wynajęliśmy nawet firmę specjalizującą się w poszukiwaniu inwestorów. Działała profesjonalnie, prowadząc rozmowy z różnymi podmiotami - nie ma dziś znaczenia z kim konkretnie, ale każdy, kto chciał, mógł się dowiedzieć. Polamer był wtedy atrakcyjnym partnerem, bo miał swoje radio w Ameryce. Pojawiła się koncepcja współpracy transatlantyckiej. Zresztą negocjacje prowadziliśmy też z innymi inwestorami ogólnopolskimi. Trudna sytuacja finansowa związana z rekoncesją i przede wszystkim z wyłączeniem dolnego UKF-u oraz przejściem na 105,2 FM - gdzie na początku nie było słuchaczy ani reklamodawców - wymusiła na nas szybkie działanie. Odzyskanie rynku zajęło nam prawie trzy lata.

- Wtedy odezwało się do ciebie Radio 90?

- Tak. Wtedy właśnie pojawiło się Radio 90 z Rybnika, kierowane przez Andrzeja Mielimonkę. Projekt zakładał stworzenie konsorcjum stacji „ziem górskich”, obejmującego południową Polskę. Mieli kapitał, poważne plany. Rozmawialiśmy nawet o sprzedaży 100% udziałów. Ale wtedy dowiedziałem się - jeszcze nie było tak powszechnego dostępu do internetu - z Krajowej Rady o sieci powiązań między Radiem 90 a RMF FM. To mocno utrudniło rozszerzenie współpracy. Wiedziałem już, że formalnie Radio 90 może mieć innego właściciela, ale faktycznie należy do grupy RMF, choć oficjalnie jej częścią nie było.

- W 2021 roku wszystkie udziały twojego radia trafiły do inwestorów zewnętrznych? (UWAGA: w 2021 roku struktura właścicielska Alex Media Sp. z o.o. właściciela koncesji na Radio Alex: Polamer 90%, Radio 90 10%. W tym właśnie roku Radio 90 kupiło wszystkie udziały w spółce od Polameru). PS - Formalnie nowym właścicielem zostało Radio 90, ale jeśli wejdzie się na stronę ich oferty reklamowej - widnieją jako część grupy RMF. 

- Jakie są rozliczenia finansowe w tej grupie nie wiem. Domyślam się, że kampanie ogólnopolskie mają swoje „resztówki” - budżety rzędu kilku tysięcy, które trafiają do stacji lokalnych. Mając kilkanaście stacji w portfelu, można sprzedawać zasięg reklamowy bardziej kompleksowo. Jako redaktor naczelny i prezes zarządu Radio Alex prowadziłem aż do 2021 roku. Zarządzałem finansami, programem, całą strukturą.

- Wróćmy do historii Radia Alex. Jakbyś miał wskazać jedno, najważniejsze wydarzenie z tych 35 lat?

- Jest jedno wydarzenie, które zawsze stawiam na pierwszym miejscu. Wizyta Jana Pawła II na Podhalu w 1997 roku. To było nasze największe wydarzenie - nie tylko duchowe, ale też organizacyjne i techniczne. Nasze radio uczestniczyło w tym w sposób bezpośredni. Choć w Polsce jeszcze nie nadawaliśmy w internecie, Radio Alex było obecne - jego nazwa znajdowała się na wszystkich biletach i zaproszeniach. Ja byłem odpowiedzialny za transmisję z każdego miejsca. Siedziałem z lornetką i komentowałem na żywo, kto podchodzi do Ojca Świętego. Znałem ich wszystkich. Reszta radiowych komentatorów siedziała po cichu - to była moja siła. I choć działo się przez lata wiele, nic nie przebiło tego wydarzenia.

- Co robisz dzisiaj? Ciągle żyjesz radiem?

- Dziś działam tylko w sieci. I to jest wspaniałe. Nie obchodzą mnie już nadajniki, koncesje, ustawy. Opłacam prawa autorskie jako osoba prywatna - mam umowę z ZAiKS-em i tyle. Wszystko inne mnie nie dotyczy. I nadal jestem - w eterze. Choć już zupełnie innym niż 35 lat temu.

- Czy jest coś, czego żałujesz po tych 35 latach?

- Gdy pytasz, czego żałuję z tych 35 lat, nie mam wątpliwości. Tak, namówiłbym moją świętej pamięci Olę, by zrobiła kolonoskopię. To było jedyne badanie, którego nie zrobiła w szpitalu - miała przejść wszystko, ale na to się nie zgodziła. Uznała, że nie trzeba. A okazało się, że to był początek najgorszego.

- Bardzo lubiliśmy się z twoją Olą. Opowiedz coś o niej.

- Ola była moją najbliższą osobą. Współtworzyliśmy to radio przez 30 lat. Ola… zostawiła po sobie coś więcej niż tylko pamięć. Na przykład trzy obrazy - ołtarze, które stworzyła dla Sanktuarium na Olczy. Święty Wincenty à Paulo, Święty Józef z Dzieciątkiem i Jan Paweł II - wszystko jej autorstwa. Malowała je sama. Obrazy, całe, monumentalne kompozycje. Jeden z jej obrazów znajduje się także w Sanktuarium Matki Bożej w Brzesku koło Pyrzyc. Pojechaliśmy tam przypadkiem, wracając od teścia. Mała wieś, cudownie zachowana figurka Maryi. Proboszcz opowiedział historię - jak podczas bombardowania Armii Czerwonej pocisk uderzył w ołtarz, ale nie wybuchł. Ksiądz powiedział: - Brakuje nam tylko obrazu Matki Bożej Fatimskiej. A Ola - w podzięce za uratowanie życia, bo wtedy leczyła zakrzepicę - namalowała dwumetrowy obraz. Zawieźliśmy go tam Fordem C-MAX-em, jechaliśmy 9 godzin. Został poświęcony przez biskupa diecezji kamieńsko-szczecińskiej podczas wielkiej uroczystości. Ola namalowała też kopię ołtarza Miłosierdzia Bożego - jako prezent dla długoletniego proboszcza z Chramcówek, który został potem rezydentem w Czarnym Dunajcu. To były dzieła z duszą. Z serca. Z ofiary. Po nas może nic nie zostanie. Po radiu - kto wie. Ale po Oli zostały obrazy. I to jest najpiękniejsze.

- Dziękuję za rozmowę.

jj

Zostań Patronem Tygodnika Podhalańskiego.

Reklama
Komentarze Facebook
Dodaj komentarz
Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania na łamach 24tp.pl
Analityk 2025-06-08 10:52:12
Sambor jednak zaprzyjazniony z zakopianska Gazeta Wyborcza - i wszystko jasne.
cyklista 2025-04-21 12:18:20
Brat bliźniak nawet w Święta nie odpoczywa tylko za wszelką cenę stara się coś zamącić.
cyklista 2025-04-21 10:26:28
@abeto, nie pomyliłeś tego z dyżurami w MO?
Teodorslysz 2025-04-21 09:40:11
Siwarne czy Sywarne . Ja od dziecka wie że Sywarne . Ale może Jurecki wie lepiej?
dziadeek 2025-04-20 20:49:34
@24tuba. Jest to dowód namacalny na to, że Wielki Tydzień i Wielka Niedziela swoją moc mają.
24tuba propagandowa 2025-04-20 18:48:05
Sambor rozmawia z Jureckim? Teraz czekam na rozmowę Michnika z Rydzykiem.
Abeto 2025-04-20 17:43:43
Pamiętam te pierwsze audycje, słuchałem je w nocy jak jechałem z baciarki maluchem.

Reklama
  • SPRZEDAŻ | zwierzęta
    SZCZENIAKI SHIH TZU. 730 519 594.
  • NIERUCHOMOŚCI | wynajem
    Poszukuję miejsca handlowego na gubałówce lub pod gubałówka. 796119300
    Tel.: 796119300
  • NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
    DZIAŁKI W SZAFLARACH przy zakopiance 6198/2 i 6200/7 o łącznej pow. 823 m2. Kwota 70.000 zł. DZIAŁKI W SZAFLARACH przylegające do siebie o nr. 6251, 6252/1 i 6252/2 i 6264 o łącznej pow. 71 arów. Kwota 320.000 zł. 517 625 354.
  • PRACA | dam
    Przyjmę MURARZY, DEKARZY I POMOCNIKÓW BUDOWLANYCH. Praca Polska, Niemcy. 608729122.
  • PRACA | dam
    Cukiernia Samanta zatrudni SPRZEDAWCĘ/BARISTĘ. Oferujemy elastyczny czas pracy, wynagrodzenie od 4800 zł. brutto oraz szkolenia. Miejsce pracy: Kasprusie 34, Witkiewicza 2 (Zakopane) i Szeligówka (Kościelisko). Kontakt: 604 243 723, 606 884 223 (9.00-18.00).
  • NIERUCHOMOŚCI | wynajem
    SZUKAM MIESZKANIA LUB POKOJU (TYLKO PARTER) NA WYNAJEM DŁUGOTERMINOWY. TEL. 506 13 14 63.
  • MOTORYZACJA | sprzedaż
    SKUTER SNIEŻNY POLARIS. 515 503 494.
  • NIERUCHOMOŚCI | wynajem
    Do wynajęcia MIESZKANIE, I piętro, Waksmund. 515 503 494.
  • NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
    DOMEK LETNISKOWY W GORCACH. 515 503 494.
  • NIERUCHOMOŚCI | wynajem
    MIESZKANIE 39 m, IV p., Polana Szaflarska Nowy Targ. Częściowo umeblowane. Studenci mile widziani. 889 228 159.
  • PRACA | dam
    PRODUCENT ŻYWNOSCI w Zakopanem zatrudni PRZEDSTAWICIELA. Praca stała, dobre warunki. 604 102 804, 602 285 793.
  • USŁUGI | budowlane
    FLIZOWANIE, REMONTY, WYKOŃCZENIA. 882080371.
  • USŁUGI | budowlane
    KAMIENIARSTWO. 882080371.
  • PRACA | dam
    WIZY USA, WYJAZDY, ZIELONA KARTA. 501 809 644
  • USŁUGI | budowlane
    USŁUGI BLACHARSKO-DEKARSKIE, KRYCIE I PRZEKRYCIA DACHÓW, KOMINY, BALKONY, RYNNY, GZYMSY, FASADY. 889 388 484.
  • PRACA | dam
    NIEMCY: murarz, cieśla, malarz, ocieplenia, elekryk, spawacz, operator koparki, dźwigowy. Umowy na warunkach Niemieckich 0048 601 218 955
  • NIERUCHOMOŚCI | kupno
    Kupię DOM do 100.000 zł. 500 221 028.
  • PRACA | dam
    Restauracja Górska - Białka Tatrzańska zatrudni kucharza z doświadczeniem zawodowym, oferujemy stabilne zatrudnienie na pełen etat, bardzo dobre warunki pracy i atrakcyjne wynagrodzenie. CV prosimy przesyłać na adres:. rest.gorska@gmail.com www.restauracjagorska.pl
    E-mail: rest.gorska@gmail.com
  • NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
    DOM I LAS - SPYTKOWICE. 732 810 638.
  • NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
    DZIAŁKA BUDOWLANA 8 arów - Gołkowice k/N. Sącza. 531 402 576.
  • SPRZEDAŻ | różne
    WYPRZEDAŻ INSTRUMENTÓW MUZYCZNYCH. 531 402 576.
  • PRACA | dam
    Hotel "Foluszowy Potok" Zakopane, ul. Zamoyskiego 42 zatrudni do restauracji hotelowej: KELNERA/-KĘ. Zapewniamy stabilną, całoroczną pracę w restauracji hotelowej. Kontakt wyłącznie telefoniczny: 660 41 00 46
  • BIZNES
    Wydzierżawię działkę w Ludźmierzu przy trasie Nowy Targ-Czarny Dunajec lub przyjmę reklamę. 608 729 122.
  • ZDROWIE I URODA
    BAŃKI LEKARSKIE. Przeziębienia, bóle, migreny, oskrzela, reumatyzm. Ratułów 348 B. Tel. 601-34-36-63 www.holistyczneprzywracaniezdrowia.pl
  • NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
    PORONIN MAJERCZYKÓWKA - DZIAŁKA 4000 m - w połowie budowlana, dojazd bezpośredni z drogi, uzbrojona - 607 506 428.
  • NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
    DZIAŁKA NIEBUDOWLANA, Zakopane, ul. Broniewskiego, 1900 m, dojazd prosto z ulicy, widok na Tatry - 607 506 428.
  • NAUKA
    KOREPETYCJE - MATEMATYKA I FIZYKA (od SP po studia) - ZAKOPANE, KOŚCIELISKO I PORONIN - ROBERT RÓŻAK - 600 38 47 98.
  • PRACA | dam
    Przyjmę DO OPIEKI NAD STARSZĄ OSOBĄ. 602 534 193.
  • NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
    Sprzedam DOM, centrum Zakopanego - 602 633 931.
  • SPRZEDAŻ | różne
    OPAŁ BUK. 660 079 941.
  • USŁUGI | budowlane
    REMONTY I WYKOŃCZENIA. 660 079 941.
  • PRACA | dam
    Regipsy Austria 2500 Euro netto bez zakwaterowania Wiedeń szukamy parami Monterów zatrudnienie na warunkach austryjackich + kasa urlopowa. +436606388124 office@mpabau.at
    Tel.: +436606388124
    E-mail: office@mpabau.at
  • PRACA | dam
    Restauracja Siwy Dym w Rabce-Zdrój zatrudni: KUCHARZA, KUCHARZA WYDAWKOWEGO, POMOC KUCHENNĄ. Praca na stałe lub dorywczo. CV na: rabka@siwydym.pl. Informacje pod numerem 887 080 004
  • PRACA | dam
    ZATRUDNIMY W KARCZMIE oraz W BARZE MLECZNYM: KUCHARZA, POMOC KUCHENNĄ, OBSŁUGĘ BARU MLECZNEGO, KELNERKĘ. Zakopane, bez zakwaterowania - 600 035 355.
  • PRACA | dam
    Przyjmę PIEKARZA. 607 44 55 66.
  • ZDROWIE I URODA
    Gabinet terapii behawioralnej - mgr Aleksandra Kaszczyszyn, psycholog, oligofrenopedagog, terapeuta behawioralny. Terapia zaburzeń zachowania u dzieci, młodzieży i dorosłych. Profesjonalna diagnoza, indywidualny plan terapii, wsparcie rodziny. +48604466768 alexandrazielinska23@gmail.com
    Tel.: 48604466768
    E-mail: alexandrazielinska23@gmail.com
  • USŁUGI | inne
    WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098.
  • NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
    DZIAŁKA UZBROJONA W ŁOPUSZNEJ. 506 525 884.
  • KUPNO
    Kupię STARY SOSRĄB Z GÓRALSKIEJ IZBY. 605 306 244
  • MOTORYZACJA | kupno
    KUPIĘ MERCEDESA SPRINTERA (roczniki 1995-2010). 531 666 333.
  • KUPNO
    Kupię STARĄ GÓRALSKĄ SZAFĘ. 605 306 244
  • MOTORYZACJA | kupno
    KUPIĘ KAŻDĄ TOYOTĘ. OSOBOWE, TERENOWE. CAŁE LUB USZKODZONE. 531 666 333.
  • USŁUGI | budowlane
    MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325.
  • SPRZEDAŻ | różne
    DREWNO KOMINKOWE. 501 577 105.
  • USŁUGI | budowlane
    OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284.
2025-09-04 16:30 Finał Pucharu Szlaku Solnego 2025-09-04 16:00 Sacrum po góralsku w Legnicy. Kapela Jaśka Kubika u boku wybitnych artystów 2025-09-04 15:30 Dożynki Podhalańskie i Święto 21. Brygady Strzelców Podhalańskich 1 2025-09-04 14:59 Pracownik szpitala ładował samochód i za to nie płacił 6 2025-09-04 14:30 Dzień z hokejem 2025-09-04 13:59 Nie miał prawa jazdy, za to miał narkotyki 2025-09-04 12:59 Ciężarówka spadła z wysokiej skarpy (WIDEO) 6 2025-09-04 12:28 Na granicy Gminy Poronin i Białego Dunajca znaleziono szczeniaka 2025-09-04 12:00 Click - nowy utwór Hanny Zbyryt 1 2025-09-04 11:30 Kolejna część z uniwersum "Obecności" na ekranach kin. Mamy dla Was bilety 2025-09-04 11:05 Ile kosztuje chłodzenie wodne do komputera? Czy warto je kupić? 2025-09-04 11:00 Góralka dyrektorem COS 9 2025-09-04 10:00 Trebunie-Tutki na finał 2025-09-04 09:30 W Dzianiszu czas na wykopki 2025-09-04 08:59 Piękny błękit, piękny Giewont o poranku 2025-09-04 08:00 W Kościelisku hektary do poprawki 3 2025-09-03 21:00 Lecisz z Krakowa?! Już bez limitów płynów w bagażu podręcznym 2025-09-03 20:29 Śmigłowiec TOPR poleciał w Tatry Słowackie 2025-09-03 19:50 Zwłoki wydobyte z kanału burzowego, nowe szczegóły policyjnych ustaleń 2025-09-03 19:35 Droga do sławy Stanisława Ignacego Witkiewicza była długa i wyboista 1 2025-09-03 19:30 Sportowe gry, zabawy i zawody na pożegnanie lata 2025-09-03 18:46 W Nowym Targu przy Zakopiance wyłowiono zwłoki mężczyzny 1 2025-09-03 18:30 Szybowce nad Litwinką 2025-09-03 18:00 Rabczańskie dylematy marketowe 8 2025-09-03 17:30 Koncert "Tchnienie natury" zainauguruje 17. edycję Festiwalu Muzyka na Szczytach 2025-09-03 17:00 Góralu, czy ci nie żal, czyli "Biesiada pod Giewontem" w DPS Zakopane (WIDEO) 2025-09-03 16:45 Alert pogodowy pierwszego stopnia, dla Małopolski uwaga na burze i gęste mgły 1 2025-09-03 16:30 Na Krupówkach całkiem sporo turystów (WIDEO) 2025-09-03 16:00 XI Międzynarodowa Wystawa Psów Rasowych. Mniej udziwnień, więcej naturalności 2025-09-03 15:30 Ponad milion aut przejechało w sierpniu tunelem 2025-09-03 15:00 Policja na siłowni 2025-09-03 14:30 Żołnierze wspierają Panią Basię (WIDEO) 9 2025-09-03 14:02 Wspólne czytanie Kochanowskiego na Równi Krupowej 2 2025-09-03 13:00 Hymn Kurierów Tatrzańskich na stadionie Cracovii 2025-09-03 12:01 Więcej kasy dla uzdrowisk 1 2025-09-03 11:00 Jesień w Zakopanem - kultura, sport i tatrzańskie wędrówki 2025-09-03 10:38 Na zakopiance w Stróży groźnie wyglądające zdarzenie drogowe 2 2025-09-03 10:00 Wielka burza nad planem zagospodarowania, walka o działki budowlane (WIDEO) 6 2025-09-03 09:00 Deszczowe chmury nad Zakopanem, po południu szansa na przejaśnienia 2025-09-03 08:00 Czy wiesz jak się zachować, gdy zobaczysz niedźwiedzia? (WIDEO) 2025-09-02 21:36 Międzynarodowy koncert w Wielkiej Frankowej 2025-09-02 21:00 Daj im nowy dom i miłość 2025-09-02 20:00 Rada miasta żąda przywrócenia przejścia dla pieszych na Obidowej 11 2025-09-02 18:50 Zmarł Jan Skupień był wieloletnim nauczycielem Liceum im. Balzera 4 2025-09-02 18:30 Strażacka niedziela w Ochotnicy Dolnej 2025-09-02 18:00 SKY WALK za pół ceny i obniżki w sklepach, karczmach i na termach 4 2025-09-02 17:30 Muzyczna podróż dookoła świata w Teatrze Witkacego 2025-09-02 17:00 Śmieci coraz droższe 10 2025-09-02 16:00 Instytucje kultury zapraszają uczniów zakopiańskich szkół 2025-09-02 15:00 Piękny poranek na Sarniej Skale. Tu kiedyś szukali skarbów (WIDEO) 1
NAJPOPULARNIEJSZE ARTYKUŁY
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE
OSTATNIE KOMENTARZE
2025-09-04 16:11 1. Idealny przykład że jeśli chcesz się dorobić (Macan Electric - ceny od 280-400 tyś zł.) to najłatwiej kraść. A ty pacjencie jak chcesz wyzdrowieć to "przyjdź na konsultację do mojego prywatnego gabinetu" - jest w budynku szpitala i korzysta ze szpitalnego sprzętu, ale zarezerwowanego tylko dal mnie... Chora służba zdrowia. P.S. W życiu długopisu z pracy nie wyniosłem bo bym się wstydził. 2025-09-04 16:09 2. Kto nosi mundur, ten narodowi służy i przysięgał "stać na straży konstytucji" a nie ideologii czy religii, tak że żołnierze uczestnicząc we mszy służycie okupantowi watykańskiemu, który od setek lat okupuje nasz kraj. 2025-09-04 16:03 3. Dawajcie więcej łapówek. A odpowiedź skandaliczna. "Ponadto został pouczony o konieczności zaprzestania dalszego korzystania z przyłącza do instalacji elektrycznej." Jeżeli lekarzy trzeba pouczać w tak oczywistej kwestii to nic dziwnego że gabinety szpitalne, sprzęt i wyposażenie uważają za swoje i leczą na państwowym a kasują prywatnie. Ale to nic nowego. Patologia wyhodowana na naszej krwawicy. Kawał dziada, reszte cham. 2025-09-04 15:54 4. Kupa hajsu, zero honoru 2025-09-04 15:43 5. Żal zupe ściska ! Biedaczyska. 2025-09-04 15:41 6. Który to taki ubogi?Wstyd! 2025-09-04 15:24 7. Kiedy wywiesi teczopodobna szmatke i sprowadzi telewizornie ? Jeszcze tego nie zrobil, spieszcie sie wiec z usunieciem tego szalasu. 2025-09-04 15:19 8. Ten pchajacy sie biznes zmieni radykalnie charakter centrum Zdroju. Ruch samochodow, dostawy, wywozki, parkowanie, itd. Bedzie to kolejna "zasluga" urzedujacych po np. dewastacji Grzebienia. Pstrokaty budynek o scisle komercyjnym przeznaczeniu , tego nam potrzeba ? Jakos inwestycje szpitala dalo sie zalatwic pospiechem na busa. Pamietacie ? Te pierdzistolki kompletnie nie maja wizji Zdroju, nie czuja go. Biblioteka dalej miesci sie w budynku stacji koleji galicyjskiej ! 2025-09-04 15:14 9. TŁUMACZENIE SZPITALA GODNE JAKOSCI OFEROWYCH USŁUG. 2025-09-04 15:14 10. Haha, połowa pracodawców daje się ładować w miejscu pracy za darmo ale oczywiście trzeba było zrobić afere XD "Z pewnością go stać" - klasyczny ból w pewnej części ciała XD
WARUNKI W GÓRACH
POGODA W WYBRANYCH MIASTACH REGIONU
Reklama